Aktualności,  Bydgoszcz,  Lasy są wspólne,  Projekty

Bydgoska bomba ekologiczna i znaczenie roślin i drzew dla jej rozbrojenia

W granicach administracyjnych Bydgoszczy mamy co najmniej jedną poważną bombę ekologiczną, o której powszechnie wiemy. Powstałe w wyniku dekad działalności Zakładów Chemicznych ZACHEM zanieczyszczenie gruntów i wód podziemnych jest od lat przedmiotem ciągłych badań. Niejednokrotnie dochodzi też do dość absurdalnych sytuacji, w których organy odpowiedzialne za badanie sprawy… wyważają otwarte drzwi – jak chociażby w przypadku badania na potrzeby RDOŚ w Bydgoszczy przebadanych już wcześniej przez zespół z AGH pod przewodnictwem dr. hab. inż. Czopa terenów.

Innym absurdem było ukrywanie przez RDOŚ w Bydgoszczy wyników badań środowiska wodno-gruntowego, które przeprowadzono na zlecenie tej instytucji. Zasłaniano się między innymi bezpieczeństwem narodowym i ukrywaniem tajemnic przed obcym wywiadem…

To, co jednak dzieje się pod ziemią i jak jest badane, to rzecz jedna. Drugą jest kwestia tego co dzieje się na powierzchni nieistniejących już Z. Ch. ZACHEM w Bydgoszczy. Obecnie tereny te są w większości elementem Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Stare zabudowania ustępują i w wielu miejscach zastąpione są przez nowe hale produkcyjne i centra logistyczne. Mamy tu m.in. centrum logistyczne takich sieci handlowych jak Kaufland, Carrefour czy Lidl. Mamy tu też liczne hale produkcyjne, biurowiec, ale i spalarnie odpadów. Póki co dwie – jedna należąca do miejskiej spółki ProNatura i zajmująca się odpadami komunalnymi. Druga – prywatna, zajmuje się utylizacją odpadów niebezpiecznych. Prywatna spółka stara się o zezwolenie na zbudowanie drugiej w tym miejscu, a trzeciej w mieście, spalarni odpadów niebezpiecznych. BPP-T jest więc tyglem różnych form działalności gospodarczych o dużej skali działania, które oddziałują w dużym stopniu na środowisko naturalne. 

Jeżeli jednak spojrzymy na położenie Parku Przemysłowego na mapie Bydgoszczy, to rzuci nam się w oczy także pas zieleni, który okala te tereny. Duża w tym zasługa odpowiedzialnych za powstanie tych zakładów Niemców, którzy w trakcie II wojny światowej ulokowali pierwsze instalacje z dala od większych zabudowań mieszkalnych, ale i władz z okresu PRL, które utrzymywały znaczny udział zieleni na terenach należących do kompleksu. Co prawda motywacją było głównie maskowanie terenów ważnych z punktu widzenia militarnego, ale i nie bez znaczenia były właściwości obszarów leśnych patrząc pod kątem oczyszczania powietrza, powstrzymywania rozprzestrzeniania się szkodliwych substancji, ale i neutralizowania skutków wybuchów, do których mogło o dochodziło na terenach kompleksu chemicznego. Od strony osiedla tereny przemysłowe od zabudowań miejskich oddziela kilkusetmetrowy pas zieleni. Na południe i wschód od BPP-T znajduje się zaś Puszcza Bydgoska. 

Niestety, wraz z rozwojem Parku wycina się kolejne areały leśne. Okoliczni mieszkańcy osiedli Kapuściska i Glinki jeszcze kilka lat temu ze swoich okien widywali głównie las. Teraz tego lasu jest dużo mniej.

W niedawno przeprowadzonych konsultacjach społecznych miasto wprost sondowało opcję przekształcenia części pasa lasu ochronnego pod działalność usługową. Oburzenie mieszkańców zmieniło nieco retorykę bydgoskich urzędników, którzy traktują ten teren jako miejsce przemysłowej eksploatacji i z racji zakresu kompetencji gminy (problem bomby zachemowskiej jest przerzucany z instytucji na instytucje, ze szczebla na szczebel), przynajmniej ignorują niebezpieczeństwo ulokowanej tam działalności przemysłowej dla środowiska naturalnego i zdrowia mieszkańców.

Czy las na Kapuściskach zostanie zlikwidowany i zastąpiony przez zabudowania? Tego nie wiadomo. Sami urzędnicy mówili, że fakt zmiany przeznaczenia tego terenu nie oznacza automatycznie natychmiastowej wycinki i zabudowy. Jednak każda taka zmiana celu użyteczności gruntu niesie ze sobą właśnie takie zagrożenie. A mieszkańcy Kapuścisk i Glinek już nie raz alarmowali, że z terenu BPP-T czuć zagrożenie. Wystarczy też się przejść na spacer po tych terenach, by zobaczyć ile drzew oznaczonych jest jako przeznaczone do wycinki.

Wracając do kwestii wyników z badań nad środowiskiem wodno-gruntowym, przeprowadzonym na zlecenie RDOŚ w Bydgoszczy w ramach realizacji projektu „remediacji” – badania na rzecz projektu przeprowadzono na terenie administrowanym przez podmiot prywatny, w okolicy funkcjonowania dawnej instalacji służącej produkcji DNT. Czytamy w nim m.in.:

„8.2. Możliwość rozprzestrzeniania się zanieczyszczenia. Ze względu na lokalizację przedmiotowego terenu, bardzo długą historię jego wykorzystywania, specyficzny sposób zagospodarowania, nieszablonowy charakter substancji zanieczyszczających oraz specyficzny układ geologiczny i hydrogeologiczny, istnieje kilka możliwości migracji zanieczyszczeń: 

• do powietrza, w wyniku pylenia, ew. procesów sublimacji zanieczyszczeń, 

• w gruncie w strefie aeracji, w wyniku działania sił grawitacji i kapilarnych, wypłukiwania zanieczyszczeń przez wody opadowe, przy czym rozprzestrzenianie się zanieczyszczenia w dużej mierze zależy od rodzaju gruntów i ich wodoprzepuszczalności. 

• rozprzestrzenianie się poprzez obieg biogeochemiczny, którego częścią jest obieg biologiczny, czyli przepływ pierwiastków w łańcuchu troficznym, którego pierwszym ogniwem jest roślina, kolejnym zwierzę, ostatnim zaś człowiek, dotyczy to szczególnie metali ciężkich, których przechodzenie do kolejnego ogniwa wiąże się ze wzrostem koncentracji, w wyniku czego dochodzi do częściowego gromadzenia się tych pierwiastków w danym ogniwie.” (s. 106)

Oznacza to więc, że roślinność otaczająca dawny ZACHEM pełni bardzo ważną rolę z punktu widzenia zatrzymywania się chmur zanieczyszczeń powstających na tym terenie. Tak więc nie tylko jako mieszkańcom Bydgoszczy, ale w ogóle powinno nam zależeć na utrzymywaniu jak największych obszarów zieleni wokół BPP-T. Tym bardziej, że na północ od jego terenu znajduje się ujście Brdy do Wisły. Przedostanie się zanieczyszczenia w jakiejkolwiek formie do królowej polskich rzek oznaczać będzie zagrożenie także dla całego południowego Bałtyku.

Jak czytamy w podsumowaniu badań z 2019 roku:

„W wyniku podjętych czynności jednoznacznie stwierdzono obecność związków chemicznych mogących negatywnie wpływać i zanieczyszczać środowisko naturalne, na poziomie przełamującym najwyższe dopuszczalne stężenia (NDS) wg norm określonych w rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 1 września 2016 r., w sprawie sposobu prowadzenia oceny zanieczyszczenia powierzchni ziemi (Dz. U. z 2016 r., poz. 1359) [19] oraz rozporządzeniu Ministra Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej z dnia 11 października 2019 r. w sprawie kryteriów i sposobu oceny stanu jednolitych części wód podziemnych (Dz. U. z 2019 r. poz. 2148) [20]. Zaobserwowane substancje i związki chemiczne pochodzenia antropogenicznego, charakterystyczne są dla zanieczyszczeń wynikających z prowadzonej w miejscu tym działalności gospodarczej.” (s. 116) 

I dalej:

„Zanieczyszczenia uwolnione do środowiska mogą oddziaływać na organizmy:

– bezpośrednio poprzez drogi oddechowe, skórę, przewód pokarmowy, 

– wtórnie poprzez zanieczyszczoną wodę, powietrze, grunt, żywność jak również drogą łańcuchów, 

– troficznych: roślina – zwierzę – człowiek.”

I w tym momencie warto to zestawić z innymi badaniami, których celem było sprawdzenie roli roślin w oczyszczaniu gleb i wód podziemnych. Na jednym z webinarów organizowanych przez stowarzyszenie MODrzew, dr hab, Katarzyna Marcysiak podkreślała rolę roślin w walce z różnego rodzaju zanieczyszczeniami. Drzewa nie tylko redukują smog i ozon w warstwie przyziemnej, ale i przetrzymują znaczne ilości wód podziemnych. Powszechnie wiadomo także, iż drzewa pełnią ważną rolę w oczyszczaniu powietrza i zatrzymywania substancji lotnych. O właściwościach oczyszczających roślin możemy także sporo przeczytać tu:

Natura potrafi się  pozbyć z gruntów i wód podziemnych nie tylko metali ciężkich, ale i m.in. WWA. Utrudnia także przemieszczanie się szkodliwych substancji lotnych, które uwalniane są ze skażonych terenów wraz z każdą ingerencją w grunty. A tych na terenie BPP-T nie brakuje – co i rusz pojawiają się nowi inwestorzy , którzy chcą zlokalizować tu swoją działalność. Każda nowa hala, to nowe koparki, ciężarówki i dźwigi. To wzniecanie pyłów i przekształcanie gruntów.

 Roślinność może oczyszczać środowisko na 3 różne sposoby:

  1. Fitoulatnianie – odparowywanie zanieczyszczeń do atmosfery przy udziale roślin
  2. Fitostabilizacja  – transformowanie substancji przy pomocy roślin, do stabilnych form
  3. Fitoakumulacja – akumulowanie szkodliwych substancji w roślinach

O wykorzystywaniu roślinności przy wspieraniu procesów oczyszczania terenów zanieczyszczonych piszę także zespół Politechniki Częstochowskiej w składzie: Anna Grobelak, Małgorzata Kacprzak i Krzysztof Fijałkowski. Jak możemy przeczytać w ich pracy pt: „Fitoremediacja – niedoceniony potencjał roślin w oczyszczaniu środowiska”:

„Obiecujące możliwości usuwania metali z gleb daje zastosowanie roślin w procesach remediacji. Fitoremediacja obejmuje różnorodne techniki rekultywacji, prowadzi do usuwania zanieczyszczeń z gleby (fitoekstrakcja) lub unieruchamiania (fitostabilizacja), gdzie stworzone warunki glebowe jak i okrywa roślinna powodują zmniejszenie mobilności metali ciężkich. Fitoekstrakcja wykorzystuje niezwykłą zdolność roślin tzw. hiperakumulatorów do kumulowania metali w pędach nadziemnych, które w dalszym etapie procesu mogą zostać usunięte. Technika ta posiada swoje ograniczenia jak i zalety, ale generalnie uważana jest jako przyjazna dla środowiska, ekonomiczna, mało ingerująca w ekosystemy i akceptowalna społecznie”

Drzewa i inna roślinność ma umiejętność oczyszczania gruntów z substancji szkodliwych, także tych charakterystycznych dla terenów pozachemowskich. Natura sama jednak sobie z bombą ekologiczną nie poradzi. Każda roślina ma swoje ograniczone możliwości, które można próbować pokonać skalą, ale nie zawsze mamy szansę na zastosowanie aż tak dużej skali.

Właściwości roślin i drzew mogą więc być co najwyżej wspierane właściwościami roślin, ale i same działania remediacyjne również pozbawione są sensu, gdy jednocześnie doprowadzamy do dalszej degradacji środowiska i pozbywamy się roślinności i lasów z terenów przemysłowych i miejsc je otaczających. Władze Bydgoszczy powinny więc nie tylko utrzymać pierścienie ochronne wokół BPP-T, ale i dbać o ich odpowiednie powiększanie tychże czy o obecność w pasach ochronnych odpowiedniej roślinności. To trudne, żmudne i mimo wszystko kosztowne zadanie. Dlatego tak ważna w zwalczaniu skutków bydgoskiej bomby ekologicznej jest obecność państwa.